Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
przyglądał, wyciągnął do mnie
rękę, pomagając mi podnieść się z krawędzi
beznogiego łoża dla furiatów, i wziąwszy pod łokieć wyszedł ze mną na
korytarz.
Piotr z siwą głową został tam w swoim oszołomieniu, może drzemce, w której
jawa miesza się ze snem, przykryty białym prześcieradłem.
- Gnadentod... Gnadentod! Wie pan, co to znaczy? - powiedział
markiz człapiąc korytarzem.
- Nie mówię po niemiecku... - odparłem zdziwiony.
- Śmierć z łaski - wyjaśnił.
- Ni mniej, ni więcej.
Śmierć z łaski.
Gnadentod... - szedł dalej zamyślony, posępny; powłócząc nogami.
I znowu powtórzył to słowo, jakby chciał je ponownie na jaw
wydobyć.
Nie śmiałem pytać go o nic.
Więc ze mną milczącym
przyglądał, wyciągnął do mnie <br>rękę, pomagając mi podnieść się z krawędzi<br>beznogiego łoża dla furiatów, i wziąwszy pod łokieć wyszedł ze mną na<br>korytarz.<br> Piotr z siwą głową został tam w swoim oszołomieniu, może drzemce, w której <br>jawa miesza się ze snem, przykryty białym prześcieradłem.<br> - Gnadentod... Gnadentod! Wie pan, co to znaczy? - powiedział<br>markiz człapiąc korytarzem.<br> - Nie mówię po niemiecku... - odparłem zdziwiony.<br> - Śmierć z łaski - wyjaśnił.<br> - Ni mniej, ni więcej.<br> Śmierć z łaski.<br> Gnadentod... - szedł dalej zamyślony, posępny; powłócząc nogami.<br> I znowu powtórzył to słowo, jakby chciał je ponownie na jaw<br>wydobyć.<br> Nie śmiałem pytać go o nic.<br> Więc ze mną milczącym
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego