skupiona, a oczy błyszczały. Cały był czarny i świecący. Ręce obnażone powyżej łokci, pokryte sadzą, chwytały przedmioty pewnie, ze zręcznością i siłą. <br>Przed kuźnię zatoczył się wóz, a chłop, nachyliwszy się ku drzwiom kuźni, wołał: <br>- Krasij, a chody tutka na minutku! <br>Prawie natychmiast Stefek podsunął się do Huberta. <br>- A ja toby może wiedział, gdzie taki kamień można dostać - powiedział szybko. <br>Hubert zachował spokój. <br>- Phi - powiedział. - Tak ci się pewnie zdaje. Wiesz ty, jaki jest marmur? <br>- Biały i taki jak ołtarz w kościele - objaśnił chłopiec. <br>- No, to gdzie taki jest? <br>Chłopiec się zawahał. <br>- A da mi panicz, co ja sobie umyślił? - zapytał