Typ tekstu: Książka
Autor: Kofta Krystyna
Tytuł: Wióry
Rok: 1996
No chyba z dziesięć tysięcy ludzi stało,
jak dolecieliśmy - opowiadał Pająk
- i to żelastwo spadało z dachu Ubezpieczalni,
zwalali i zwalali, nikt nie miał pojęcia, że
to taka maszyneria, całe tony, tam na dole stali
robotnicy w kombinezonach i odsuwali
ludzi, bo to jednak z szóstego piętra, jakby tak
dopieprzyło, toby nie było co zbierać, a jak wszystko
zwalili, to ludzie zaczęli brać na pamiątkę,
myśmy przynieśli pełne kieszenie...

- Ja dałam ojcu, niektóre części przydadzą
mu się do radia, a koledzy Pająka z Technikum
brali całe skrzynki... - mówiła Szprycha.

- Szkoda, że nie widziałem, ale matka mnie
zamknęła w domu i pilnowała
No chyba z dziesięć tysięcy ludzi stało, <br>jak dolecieliśmy - opowiadał Pająk <br>- i to żelastwo spadało z dachu Ubezpieczalni, <br>zwalali i zwalali, nikt nie miał pojęcia, że <br>to taka maszyneria, całe tony, tam na dole stali <br>robotnicy w kombinezonach i odsuwali <br>ludzi, bo to jednak z szóstego piętra, jakby tak <br>dopieprzyło, toby nie było co zbierać, a jak wszystko <br>zwalili, to ludzie zaczęli brać na pamiątkę, <br>myśmy przynieśli pełne kieszenie...<br><br>- Ja dałam ojcu, niektóre części przydadzą <br>mu się do radia, a koledzy Pająka z Technikum <br>brali całe skrzynki... - mówiła Szprycha.<br><br>- Szkoda, że nie widziałem, ale matka mnie <br>zamknęła w domu i pilnowała
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego