nocy wielkie oczy.<br> Następnej nocy wszystko odbyło się tak jak poprzednio. Najpierw długi marsz przez mroczne bagno (już bez duszy na ramieniu), potem suszenie się w budce, cietrzewi granie, szabas i znowu granie. Podobnie jak wczoraj, koguty były za daleko, na razie jednak do dobrego samopoczucia wystarczał mi sam widok tokowiska. Po toku, każdy z nas miał swoją, jedynie słuszną, koncepcję stawiania nowych budek. Dyskusja zrobiła się tak gorąca, że konieczne było ochłodzenie jej piwem i trzeba było losować kto będzie prowadził samochód. Oczywiście przegrałem, chyba dlatego, że najbardziej lubię piwo, a Krzysiu nie pija go wcale. Poświęcił się biedak i