jasna, mała i pusta.<br>Pięć ławek - policzył Adam bezwiednie. Czerwonym <br>pluszem obite krzesło stojące w prawo od ołtarza. Wytarty <br>chodnik na stopniach. I kwiaty. Krzaczaste mirty i białe azalie. <br>Wyżej, na koronkowym obrusie, szklany dzban z przekwitłymi <br>irysami. Drewniana łania przytulona do boku brodatego świętego <br>w burej, niezakonnej jakby opończy, trącała dzban uniesioną <br>w biegu nogą. Ruch był tak żywy, że nie zdziwiłby <br>się wcale, gdyby strącony wazon rozsypał się na kamiennej <br>posadzce w kawały, a wyciekła zeń woda ożywiła <br>wyblakłe kolory chodnika.<br>Święty patrzył na Adama. Łania, dygocząc lekko, <br>przywarta do jego burki, trwożliwie odwracała głowę.<br>- Prawda, jaka ona piękna