za rękę i pobiegli.<br><br>Wspięli się po drewnianych schodach starej kamienicy, a potem szli długim korytarzem, mijając drzwi prowadzące do klitek, wykrojonych z dużych przedwojennych mieszkań. Zatrzymali się przed ostatnimi drzwiami. Joanna nie widziała w życiu zbyt wielu gniazdek i nie miała zbyt dużych oczekiwań, ale to, co zobaczyła, naprawdę trudno było uznać za gniazdko. Całość składała się z odrapanego pomieszczenia, którego jedynym wyposażeniem była kuchnia węglowa i zardzewiały, odrapany zlew. Drewniana podłoga pomalowana była na niebiesko, ale miejsca bardziej wytarte odsłaniały brązową warstwę farby, zaś w okolicach kuchni i zlewu przebijały łyse, sczerniałe deski. Z sufitu zwisała zawieszona na sznurze żarówka