nie kwapią się, jak dawniej, do częstych lotów, w przeciwieństwie do tych grodzieńskich, których całe mnóstwo przylatuje do rąk pana Bochwica.<br><br>"Mamże wyznać prawdę? [...] Tej jesieni mniej niż zeszłej myśli nasze ku sobie dążą..." - skarży się nieśmiało pisarka i pytająco dodaje: "Lepiej byłoby może, a raczej rozsądniej czy altruistyczniej, nie trudzić Pana tą pisaniną nieustanną i dać czasowi płynąć w wieczność?..." Czeka na zaprzeczenie. Nie otrzymuje jednak odpowiedzi na to konkretne pytanie. Coraz trudniej jest sprostać panu Tadeuszowi podobłocznym lotom, płynąć na tych samych, wysokich falach, śpiewać w tej samej tonacji. Jak przyjmować, aby nie urazić pisarki, niedwuznaczne miłosne aluzje?... Czy