sam koń, który parę dni wcześniej orał pole z Pawlikiem, i kiedy grabarze spuścili już do dołu trumnę, a ksiądz rzucił na nią pierwsza grudkę ziemi, stary wałach znowu zrobił kupę, a potem wysikał się głośno na kamienna ścieżkę, pośród tej ciszy i szlochów, które zawsze następują na pogrzebach, gdy trumna jest już zakopywana. Ksiądz zaczął śpiewać żałobna pieśń., ludzie wysmarkali nosy i tak definitywnie zakończyła się wędrówka po ziemskim padole starego Pawlika, który za życia nigdy nie wyjechał ze wsi, a po śmierci przejechał do miasta wojewódzkiego i z powrotem tylko po to, żeby go tam umyli i pomalowali, żeby