dumy. Może to on sprawił, że rodzicom odpadnie troska o jego charakter i o jej wiano. Dla nikogo na "dzielnicy" nie było tajne, że ona i "Marcin" kochają się. Tych dwoje mocnych ludzi sprzęgła miłość. Chodzili polami w stronę Babic, płoszy li czajki, patrzyli na koźlęta o guzowatych czołach, co trykały się nawzajem głowami, jakby swędziały je kiełkujące różki: Pasł; się stada kóz na tutejszych nieużytkach, sapowatych i kwaśnych.<br>Widok małych zwierząt jest miły, rodzi myśli spokojne i ciepłe. Przyszła wtedy wieczorem do Stacha i siedziała na brzeżku stołka, jadła końcem łyżki, wydawało się, że pragnie zajmować jak najmniej miejsca. Przepraszała za