Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
osobiste uważam za zbędne!

Wypowiedzenie tych słów wymagało od ojca znacznego wysiłku, gdyż musiał przełamać wrodzoną, może nawet do przesady posuniętą delikatność. Dlatego zbladł. Ale z drugiej strony uznał widocznie, że słowa, które wyrzekł, nie były dość mocne i niedostatecznie wyrażały głębolkie oburzeńie. Dlatego w dodatku wyszedł z pokoju i trzasnął drzwiami. Zapanowała cisza. Matka podniosła się z krzesła dając do zrozumienia, że rozmowa jest skończona.

Zarieczycha wyczuła swą przewagę, którą zapewniała jej gruboskórność i brutalność; wstała uśmiechając się szyderczo, nalała sobie powoli jeszcze kieliszek wódki, wypiła i bez pożegnania, majestatycznie wyszła. Po chwili rozległo się człapanie końskich kopyt pp błocie
osobiste uważam za zbędne!<br><br>Wypowiedzenie tych słów wymagało od ojca znacznego wysiłku, gdyż musiał przełamać wrodzoną, może nawet do przesady posuniętą delikatność. Dlatego zbladł. Ale z drugiej strony uznał widocznie, że słowa, które wyrzekł, nie były dość mocne i niedostatecznie wyrażały głębolkie oburzeńie. Dlatego w dodatku wyszedł z pokoju i trzasnął drzwiami. Zapanowała cisza. Matka podniosła się z krzesła dając do zrozumienia, że rozmowa jest skończona.<br><br>Zarieczycha wyczuła swą przewagę, którą zapewniała jej gruboskórność i brutalność; wstała uśmiechając się szyderczo, nalała sobie powoli jeszcze kieliszek wódki, wypiła i bez pożegnania, majestatycznie wyszła. Po chwili rozległo się człapanie końskich kopyt pp błocie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego