prostuje się, przymruża oczu, odbiega boso na drugi koniec biura i obuta wraca przesadnie głośnym krokiem, przekręca klucz. Prosze... wycofuje się za stół, do którego podchodzą Uchodźcy, umundurowani dołem lub górą; szaliki w paski.<br>UCHODŹCA IV Pułkownik Raszyn-Raszuński.<br>PANI BOGUSIA posuwa w jego stronę przydział Prosze, panie pułkowniku, sto trzydzieści pięć ,,kameli", puszka soku pomarańczowego, trzy ,,korned-bify" i para wełnianych skarpetek...<br>UCHODźCA IV Sto trzydzieści pięć? Akurat tyle? A te piętnaście, co? Pani mi nie powie... że Amerykanie pakują po sto trzydzieści pięć... Kto tu tak dzieli, wydziela ten przydział tak dziwnie?<br>PANI BOGUSIA Pan Raszuński... Ra-szuński... czy aby