spieszyć, żeby być<br>pierwszymi w Birach, ci stali i gadali albo łazili po drodze i wokoło.<br>Ale zaraz się to wyjaśniło. Franc poszedł w krzaki, ale wyleciał<br>stamtąd jak z procy. Portki trzymał w rękach, jak zając przestraszony.<br> - Ksiądz tam jakiś siedzi - powiedział. - Ale heca, ale komedia,<br>przechodzę, miejsca szukam tu i tam, aż tu nagle patrzę - wystaje zza<br>krzaka coś wielkiego, białego i tłustego. Spódnica na tym zadarta, ale<br>czyje to - nie widać. A mnie się jak raz na komedie zebrało, więc<br>skradam się i gałązkę urywam. Czyja to taka piękna i ogromna? - myślę<br>sobie i gałązką łaskocę w toto. Nagle zza