tamtego płaczliwego, "prążkowanego" wieczoru, <br>jak go nazwały, znalazła Dominika wspólny język z mamą.<br>A skończył się ów wieczór (noc) tak, że <br>Dominika, o którejś jeszcze ciemniejszej niż jej <br>pierwsza, samotna, godzinie, poczuła się tą odpowiedzialną, <br>silniejszą; i przejęta już nie swoją dziecinną, <br>a mamy dorosłą rozpaczą, zaczęła ją pocieszać <br>i tulić jak młodszą siostrę - jak dziecko.<br>Ranek - wspaniale spokojny i radosny, niedzielny - przegadały <br>w kuchni. Zaczęły od rachunków... "Robimy biznesy" - oświadczyła <br>stanowczo Dominika, sypiąc na stół zawartość dwu <br>portmonetek i chudego portfela, a mama potulnie kiwnęła <br>głową. Skończyły swoje zawiłe wyliczania po godzinie <br>wnioskiem, że pieniędzy starczy teoretycznie do każdego <br>pierwszego