do ust huknął kilkakroć przeciągle, jak to zwykły czynić puchacze. Zdało mu się, że czyjaś ręka uchyliła na moment firankę, że ktoś spojrzał w noc za oknem. Ale znów nadbiegł od dołu ciepły powiew i napiął tkaninę na prostokącie framugi. Polek uniósł dłonie, aby ponownie dać umówiony sygnał, gdy nagle tuż obok za krzakami rozległo się identyczne hukanie, żałosne i przejmujące. Krywce spłynął wzdłuż pleców zimny dreszcz. Na oślep, z zaciśniętym kurczowo gardłem, rzucił się do ucieczki. Biegł chłostany ledwo zawiązującymi się kłosami żyta, nie słysząc nawet, że jego rejterada spłoszyła widać owego drugiego puchacza, gdyż równie szybki i gwałtowny tupot