utwory, <br>które posłużyły wybitnemu krytykowi do sformułowania tych sądów, to istotnie <br>wiersze z drugiego okresu jej twórczości muszą wypaść blado jako mało oryginalne, <br>dalekie od maestrii formalnej, a nawet nierzadko rozwlekłe, jakby pozbawione <br>zamysłu kompozycyjnego. Zawodziński był jednak zbyt przenikliwym krytykiem, <br>by - uznając niedoścignione mistrzostwo autorki miniatur lirycznych - zamknąć <br>jej twórczość jedynie w tej formie. Przeciwnie, doszukiwał się w jej poezji <br>innych rozwiązań artystycznych (podkreślał, że niejednokrotnie i Pawlikowska, <br>"by się zupełnie wypowiedzieć, (...) musi rozluźnić sobie dobrowolnie nałożone <br>więzy..."), a nawet niemal z ojcowską zadumą pytał: "Czy zresztą (...) nie spoważnieje <br>z wiekiem, nie zatrzyma się w skupionej i powolnej medytacji świata