dyrektor powiedział: - Nożyce - wiedziałem, gdzie one są, a pomimo to wziąłem pens. Ręce mi skakały i każde narzędzie wydawało mi się strasznie ciężkie. Co było potem, prawie że nie pamiętam. Nastąpiło we mnie męczące rozdwojenie. Z jednej strony czułem, że muszę robić to a to, z drugiej - chorobliwie ciekawiło mnie tylko, co się stało i czemu dyrektor był podczas tej ósmej minuty speszony. Zainteresowanie moje było niezdrowe, sam to czułem, przypominało idee prześladowcze. Wiem jeszcze, że docent mnie odtrącił i sam podał nożyce. Jak bezmyślny obserwator patrzyłem na ranę i pamiętam, że raz nawet chciałem zajrzeć do jamy brzusznej, ale nie udało