karabin, podjąłby rękawicę, zaryzykował skok. Ale teraz, leżąc pod osłoną nadkola i bujnych traw, za dobrze widział, z czym przyszłoby mu się mierzyć.<br>Samochód napastnika stał trzysta, czterysta metrów dalej. Biała, brudna furgonetka była jedynym pojazdem w polu widzenia, ale nie po tym się zorientował. Lepszą wskazówką okazały się uchylone tylne drzwi.<br>Z punktu widzenia posiadacza pistoletu albo strzelby drań równie dobrze mógłby siedzieć na księżycu. Rudźko zyskał tyle, że wypatrzył jakiś ruch po prawej i z tyłu. Obrócił głowę i zdążył dostrzec sylwetkę, przypadającą do bagażnika drugiego radiowozu. Kozakiewicz.<br>- Heniek, żyjesz? Wzywaj pomoc!<br>- Żyję! - odkrzyknął. - Widzisz ich?<br>Kozakiewicz nie zdążył odpowiedzieć