widać! I nie ma sposobu.<br><br>Zaraz wyjdę, pobiegnę... Może cię dopadnę<br>Za węgłem, na ulicy i gniewem ogłuszę;<br>I ręce ci wykręcę, ręce takie ładne,<br>I będę wniebogłosy przeklinał twą duszę.<br><br>Nikczemna! Znowu we mnie obudziłaś zwierzę,<br>A ja tego żałuję i wstydzę się później.<br>Już korzę się przed tobą, u stóp twoich leżę,<br>A jeszcze się buntuję, złorzeczę i bluźnię.</><br><br><br><br><div sex="m"><tit>ODEJŚCIE JANA KASPROWICZA</><br>Niech nasze świece płoną, bo noc się zbliża,<br>Wiatr przez otwarte drzwi płomienie smaga,<br>Na okna pada cień - czarny cień krzyża,<br>Pod złym ciężarem ugina się struchlała waga.<br><br>W imię Ojca i Syna i świętego Ducha<br>Otwórzmy Księgę