zachowując świetną słuchalność. A już rekord padł, gdy doszliśmy do momentu, jak z resztką ułamanej rurki czołgałem się pod stołem, usiłując posprzątać kurze, żona zaś powiedziała: "Przecież nie mamy kury".<br>Niestety. Kiedy trzy tygodnie temu zadzwonił Roszko z zaproszeniem na imieniny pani Roszko i pytaniem, co nowego z odkurzaczem (zawsze ubarwialiśmy jego imprezy tą opowieścią), odrzekliśmy prawdomównie:<br>- Mamy nowy. Natomiast nasze koty...<br>Nim skończyliśmy, Roszko ziewał jak hipopotam.<br>- Fantastyczne - podsumował. - Zadzwonię jeszcze, co z imieninami.<br>Nie zadzwonił: od proszącego o anonimowość informatora o imieniu Jacek, zamieszkałego pod Roszkami (numer mieszkania 12), dowiedzieliśmy się, że zamiast nas był Kazik - jako atrakcyjny posiadacz