Typ tekstu: Książka
Autor: Strączek Adam
Tytuł: Wyznanie lekarza-łapownika
Rok: 1995
się nieco, dzieciak nic nie zawinił. Adam poczuł się jak przyłapany na gorącym uczynku. Domek zaskoczył go. Codzienne budzenie łobuziaka wyglądało zwykle nieco inaczej. To był cały poranny ceremoniał; to branie na ręce, noszenie, przytulanie cieplutkiego, wprost spod kołderki, rozespanego, przecierającego oczka, malutkiego kochanego synka. Inaczej był bunt, płacz i ubieranie na siłę, aby w końcu, więcej lub mniej spóźnieni, mogli dotrzeć jednak do przedszkola.
Adam wszedł do sypialni. Mały siedział na nocniku. Leniwie dłubał w nosku. Otwarta w półziewnięciu buzia i nie widzące ślepka skierowane w stronę telewizora.
- Tatusiu! Puść mi bajkę!
- A potem nie będziesz chciał iść do przedszkola
się nieco, dzieciak nic nie zawinił. Adam poczuł się jak przyłapany na gorącym uczynku. Domek zaskoczył go. Codzienne budzenie łobuziaka wyglądało zwykle nieco inaczej. To był cały poranny ceremoniał; to branie na ręce, noszenie, przytulanie cieplutkiego, wprost spod kołderki, rozespanego, przecierającego oczka, malutkiego kochanego synka. Inaczej był bunt, płacz i ubieranie na siłę, aby w końcu, więcej lub mniej spóźnieni, mogli dotrzeć jednak do przedszkola. <br>Adam wszedł do sypialni. Mały siedział na nocniku. Leniwie dłubał w nosku. Otwarta w półziewnięciu buzia i nie widzące ślepka skierowane w stronę telewizora. <br>- Tatusiu! Puść mi bajkę! <br>- A potem nie będziesz chciał iść do przedszkola
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego