włosy. Był taki ciekawy, tak żądny szczegółów, że zasiedliśmy do rozmowy zaraz w pierwszym saloniku, w poczekalni, a nie w gabinecie, który znajdował się za nią. Rozpytywał mnie o wszystko szczegółowo. Wszystko miało dla niego znaczenie. Nie tytko słowa, ich intonacja i towarzyszące im gesty, ale wszelkie okoliczności, zdawałoby się uboczne, obu spotkań, a nade wszystko czas ich trwania. Że ksiądz de Vos przyjął mnie u siebie na górze, adwokat Campilli oceniał jako dowód wielkiej jego łaski. Że monsignor Rigaud odprowadził mnie do drzwi i do tego wziąwszy pod rękę, tym również Campilli się wzruszył. Przemknęło mi przez głowę, ze przesadza