Typ tekstu: Książka
Tytuł: Klechdy domowe
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1960
i bierze z sobą sto pięćdziesiąt złotych reńskich, bo woły kupić potrzebuje.
- Ej! Nie idźcie, tatusiu - rzekł mu Janosik - żeby was zbóje nie zrabowali.
- Oho! - odparł ojciec. - Może byś ty się dał zbójom zrabować; ja się ich nie boję.
- Zobaczymy - szepnął Janosik.
Ojciec poszedł, a on w kilka godzin później ubrał się w swój mundur zbójecki, od czarownic otrzymany; siadł na ciupagę, w lot ojca dogonił, zaszedł mu drogę w lesie, ciupagą o ziemię stuknął i zapytał:
- Gdzie idziesz?
- Po woły - odrzekł stary, a ledwo mówić mógł ze strachu.

- Dawaj pieniądze! - krzyknął, a stary w tej chwili mu je oddał.
- Czy
i bierze z sobą sto pięćdziesiąt złotych reńskich, bo woły kupić potrzebuje. <br>- Ej! Nie idźcie, tatusiu - rzekł mu Janosik - żeby was zbóje nie zrabowali. <br>- Oho! - odparł ojciec. - Może byś ty się dał zbójom zrabować; ja się ich nie boję. <br>- Zobaczymy - szepnął Janosik. <br>Ojciec poszedł, a on w kilka godzin później ubrał się w swój mundur zbójecki, od czarownic otrzymany; siadł na ciupagę, w lot ojca dogonił, zaszedł mu drogę w lesie, ciupagą o ziemię stuknął i zapytał: <br>- Gdzie idziesz? <br>- Po woły - odrzekł stary, a ledwo mówić mógł ze strachu. <br><br>- Dawaj pieniądze! - krzyknął, a stary w tej chwili mu je oddał. <br>- Czy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego