Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
jeszcze mi twoja matka pić to kazała. Piwo, powiada, pan Grabar zostawił...

Ze złością strzepnął miotłę o bramę i nie oglądając się wszedł do stróżówki.

Matka była ogromnie skonsternowana, gdy powtórzyłem jej rozmowę z Klimem, ale ja i Krysia pękaliśmy ze śmiechu.

- Głuptasy jesteście... Biedny Klim, słowo daję...

Po obiedzie ubrała się i zeszła na dół. Pobiegłem za nią.

W stróżówce Klima panował żar i zaduch. Na ścianie wisiały jarmarczne obrazki upstrzone przez muchy, a nad łóżkiem w wianku z papierowych kwiatów - fotografia młodej dziewczyny.

Klim pił herbatę z blaszanego kubka i pogryzał suchy chleb.

- Nie gniewaj się... - rzekła matka. - Nie zaglądałam
jeszcze mi twoja matka pić to kazała. Piwo, powiada, pan Grabar zostawił...<br><br>Ze złością strzepnął miotłę o bramę i nie oglądając się wszedł do stróżówki.<br><br>Matka była ogromnie skonsternowana, gdy powtórzyłem jej rozmowę z Klimem, ale ja i Krysia pękaliśmy ze śmiechu.<br><br>- Głuptasy jesteście... Biedny Klim, słowo daję...<br><br>Po obiedzie ubrała się i zeszła na dół. Pobiegłem za nią.<br><br>W stróżówce Klima panował żar i zaduch. Na ścianie wisiały jarmarczne obrazki upstrzone przez muchy, a nad łóżkiem w wianku z papierowych kwiatów - fotografia młodej dziewczyny.<br><br>Klim pił herbatę z blaszanego kubka i pogryzał suchy chleb.<br><br>- Nie gniewaj się... - rzekła matka. - Nie zaglądałam
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego