najdalszych krańców parkingu biegli gapie, żeby przypatrzeć się widowisku. Jedynie dokonujący tu i ówdzie ostatniej kosmetyki samochodów mechanicy, którzy zwabieni hałasem na chwilę podnieśli głowy, natychmiast wrócili do swoich czynności.<br>I nagle przez hałas zgromadzonego przed hotelem tłumu przedarł się czysty, jasny, wysoki głos. <br><gap><br>Hałas na parkingu ucichł jak nożem uciął. Dymek i Kosiński obrócili się wraz z innymi. Z góry, spod Gubałówki schodził góral. Rosły chłop, z siwymi wąsami i długimi włosami, w cyfrowanych portkach, kierpcach, białej koszuli, serdaku przewiązanym purpurową wstążką, kapeluszu z muszelkami i nawet z ciupagą, wyglądał jakby właśnie zszedł ze sceny po występach zespołu regionalnego.<br>Zbiegł