nie żyje już nikt. Dwóch ostatnich, Owena i Abla, utrupiły parę dni temu knechty pana Fulka. Abel poddał się, jak i ja, ale i tak go zarąbali, choć miecz rzucił. Mnie oszczędzili. Nie myśl, że z dobroci serca. Już mnie na płaszczu na krzyż rozkładali, ale przyleciał oficer i na uciechę nie zezwolił. No, a od szafotu tyś mnie ocalił... <br>Zamilkła na chwilę.<br>- Wiedźminie?<br>- Słucham.<br>- Ja wiem, jak wdzięczność okazać. Jeśli tylko zechcesz...<br>- Słucham?<br>- Zobaczę, co tam u koni - powiedział szybko Cahir i wstał, owijając się płaszczem. - Przejdę się trochę... po okolicy...<br>Dziewczyna kichnęła, pociągnęła nosem, chrząknęła.<br>- Ani słowa, Angouleme - uprzedził