Typ tekstu: Książka
Autor: Libera Antoni
Tytuł: Madame
Rok: 1998
obchodząc go pod murami i opuszczając teren przez dziurę w ogrodzeniu na tyłach naszego boiska, po czym okrężną drogą dotarłem do kiosku "Ruchu".
Było gorąco, lecz rześko. Bezchmurne niebo, pełnia. Spojrzałem w górę, ku gwiazdom. Panna... Wodnik... i "Północ" na dyszlu Małego Wozu. "Stoją od wieków w miejscu, a jednak... uciekają", odezwała się echem lektura Wysp fizyki, a jednocześnie się rozległ znajomy stuk obcasów.
Wychynąłem zza kiosku.
- No, jesteś - powiedziała. - A zaczynałam już myśleć, żeś mnie wystawił do wiatru.
- Ja panią? Co za pomysł!
- Nigdy nic nie wiadomo... co strzeli uczniowi do głowy.
Miała na sobie luźny, płócienny, biały żakiet, a
obchodząc go pod murami i opuszczając teren przez dziurę w ogrodzeniu na tyłach naszego boiska, po czym okrężną drogą dotarłem do kiosku "Ruchu".<br>Było gorąco, lecz rześko. Bezchmurne niebo, pełnia. Spojrzałem w górę, ku gwiazdom. Panna... Wodnik... i "Północ" na dyszlu Małego Wozu. "Stoją od wieków w miejscu, a jednak... uciekają", odezwała się echem lektura Wysp fizyki, a jednocześnie się rozległ znajomy stuk obcasów.<br>Wychynąłem zza kiosku.<br>- No, jesteś - powiedziała. - A zaczynałam już myśleć, żeś mnie wystawił do wiatru.<br>- Ja panią? Co za pomysł!<br>- Nigdy nic nie wiadomo... co strzeli uczniowi do głowy.<br>Miała na sobie luźny, płócienny, biały żakiet, a
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego