samochodu.<br>- Panno święta, toż to formalny mróz! - nie przestawała się skarżyć kuzynka Sandry, zwłaszcza że od sposobu, w który wóz przy zjeździe z Monte Cavo brał ostre i liczne wiraże, nie mogło się jej zrobić cieplej.<br>- A widzisz, nie trzeba było gardzić koniakiem - powiadał za każdym razem Wieśniewicz.<br>Tak się uczepił tej myśli, że kiedyśmy się znaleźli w Rzymie, zatrzymał, auto przed pierwszym napotkanym barem. Nie znalazł tam jednak koniaku, którego szukał. Ruszyliśmy dalej. W okolicach Św. Jana Laterańskiego wjechaliśmy w zator. W morze lampionów na drutach przewieszonych wszerz ulic, w całe konstelacje stołów porozstawianych na chodnikach, w przewalające się ulicami