jak zwykle spożyto na werandzie, natomiast na kolacji tego dnia mieli być goście i wobec tego kolację miano jeść w jadalni. Nie była to żadna formalna wizyta tylko zwykłe odwiedziny sąsiedzkie - ale i tak oznaczały, że będzie wszystko, czego Angus okropnie nie lubił: najpierw trzeba będzie się oczyścić, umyć, przebrać, uczesać i stanąć przed mamą do oględzin. Dobrze jeszcze, jeżeli udało się załatwić sprawy z samą mamą, gorzej, jeżeli do inspekcji przyłączyłaby się Panna Zofia, guwernantka i wychowawczyni kuzynostwa.<br>Była to nieduża pani już w wieku pobalzakowskim, bardzo obowiązkowa i gorliwa, naładowana energią jak dynamomaszyna- a przy tym niestety bardzo spostrzegawcza