mu wierzyć bezwzględnie, a to znaczy, że wierzyłam także wtedy, kiedy mi nakazywał żyć. Dzięki jego krzepiącej obecności potrafiłam przełamać zakradającą się do moich myśli apatię, potrafiłam bez paraliżująccgo lęku myśleć o jutrze. Wróciłam do zarzuconych podręczników szkolnych, na mojej szafce nocnej, podobnie jak dawniej, piętrzyły się stosy książek.<br><gap><br><page nr=77> Czytałam, uczyłam się na pamięć wierszy i bez goryczy przypatrywałam się otaczającym mnie ludziom. Przynoszono ich lub prowadzono ciężko opartych o usłużne ramiona, kładziono obok mnie. Spojrzenia początkowo obojętne, przyćmione bólem lub troską, po kilku lub kilkunastu godzinach przylegały do mojej twarzy z nadzieją, z ciekawością. Ręce wyciągały się ku mnie z