czynił subiekcji. Dziewczyna ot, gdzie, wszyscy widzą. Komu wola, niech ją bierze.<br>Windsor Imbra osłupiał, warga zadrgała mu silnie.<br>- Że jak?<br>- Dziewczyna - powtórzył Bonhart, mrugając do Houvenaghela - jest dla tego, kto ją zechce z areny zabrać. Żywą lub martwą, podług gustu i smaku. <br>- Że jak?<br>- Psiakrew, pacjencję tracę pomału! - Bonhart udatnie udał złość. - Nic, ino jak i jak! Katarynka cholerna! Jak? A tak, jak sobie chcesz! Wola twoja, to mięso zatruj jadem, rzuć jej, jak wilczycy. Ale nie wiem, czy ona zeżre. Na głupią nie wygląda, co? Nie, Imbra. Kto chce ją dostać, musi się do niej sam pofatygować. Tam, na