względu na dziecko i że nie zaprasza do siebie, bo w ich kawalerce nie pomieściłaby się dodatkowa osoba.<br>Marczakowa długo nie wytrzymała, wsiadła w pociąg i ruszyła w odwiedziny. Nikt nie otwarł jej drzwi, choć słyszała przez drzwi płacz dziecka. Domyśliła się, że zięć jest w mieszkaniu i kazał Agnie udawać, że nikogo nie ma w domu. Marczakowa przychodziła do wieczora jeszcze trzy razy, pukała, dzwoniła, lecz bez skutku.<br><q>- Nie chciałam wzywać policji, bo to wstyd. Wróciłam do domu i wymyśliłam, że trzeba jakoś dziewczynę ściągnąć z powrotem. Napisałam, żeśmy dostali wielki spadek i trzeba go podzielić. Dzięki temu zobaczyłam córkę