znalazł się za bramą folwarczną, na pustej drodze, rozejrzał się świadomiej... Nieznośny, dolegliwy zamęt pulsował w skroniach - jakieś martwe sylaby, pomruki niewiadomych słów kruszyły się gdzieś głęboko w krtani...<br><page nr=107> Tylko oczy patrzały z trzeźwością niezmierną, rozglądały się powszędy w podziwieniu najwyższym, jakby po nieznajomej, pierwszy raz widzianej okolicy, gdzie wszystko uderza w źrenice zaciekawione, wnika w świadomość widzącą ostrym, wyraźnym obrazem - Więc po rowach przydrożnych, najzieleńszych od młodziutkiej trawy, więc po ogródkach nędznych między chałupami, więc po cieniach głębokich kładących się tu i ówdzie, w fałdach i zagłębieniach gruntu - gdy górą świetliła się jeszcze jasność złocista chylącego się ku zachodniemu niebu