mruknęła czule jak syjamska kotka, oczka piąstką przetarła, ziewnęła lubo, nim mnie poznała, trwało to dość długo, lecz gdy poznała, to dziko wrzasnęła i szybko pod kołdrę się goła wsunęła, a Robert potworny zdarł jej kołdrę z twarzy i rzekł: niech mąż twój sobie z tobą pogwarzy, już miałem Roberta uderzyć sierpowym, kiedy on schował w wiotkich dłoniach głowę, nie można uderzyć człowieka który, zasłania twarz dłońmi przed ciosem natury, więc: Wando - rzekłem - wczoraj i dziś rano - i nie skończyłem, bo kopnął mnie w kolano, potworny Robert i uderzył w dołek, a pięść miał twardą jak dębowy kołek, oprzytomniałem na schodowej