w ponurym mieście smutnego kraju, w brudnej dzielnicy żydowskiej. Tak, fantasto. Marzę o jednym własnym pokoju, gdzieś na Moniuszki lub Wareckiej. W ogóle zbrzydło mi to wszystko. Ha, Wschód! Zygmunt usiadł przy biurku, wydobył jakąś książkę i począł czytać. Lucjan obserwował go. Czytając strofy Reja, Zygmunt miał twarz zamyśloną głęboko, uduchowioną. Obgryzał powoli paznokcie u prawej ręki, lewą wsunął w spodnie. W pewnej chwili powiedział:<br>- Otwórz no, ktoś rumocze.<br>- Otwórz sam, co ja będę ciągle otwierał.<br>- Przecież widzisz, że czytam.<br>Lucjan wstał i odsunął zatrzask. Przyszedł student. Teraz Lucjan przyjrzał mu się uważnie: wyglądał jak źle ucharakteryzowany amant z marnego teatrzyku