jedyny głos w nocy, był martwy. Czas mijał wolno, nic się nie zmieniało. Daleko tylko, za oknami, zaturkotało auto przy wjeździe na "kocie łby". Sygnał zabrzmiał jak stuk obcasików biegnącej kobiety zapewne, potoczył .się po trotuarze. Ale tutaj, w pokoju, właśnie przerwały ciszę czyjeś wzdychania, coś skrzypiało, jak gdyby ciało ugniatało sprężyny. Przy tym wzmagało się sapanie ludzkiego oddechu.<br>"Psiakrew, tyle o tym było gadania, a ten swoje robi, nie może się wstrzymać" - pomyślał Lucjan. Natychmiast jednak przypomniał sobie pewien poranek i wstrząsnął się od wstydu i wstrętu. <page nr=250> Nakrył uszy kołdrą, aby nie słyszeć wyraźnych już jęków Bednarczyka.<br>Bardzo późno wrócił