na koniach strzelców towarzyszyliśmy im w walce, w życiu codziennym, w ich radościach i smutkach, we wzlotach i upadkach. W tych ostatnich na przykład zupełnie dosłownie, oglądając groby samurajów, którzy "fidelis semper" i nieustraszeni często łączyli się z Buddą w sposób szybki i nieodwracalny.<br> Z tym właśnie Buddą, którego wizerunki ukazywały się nam w nieskończoności postaci. Małego, wielkiego, drewnianego i złotego okresu Heikan Edo czy Meiji medytującego lub błogosławiącego. Zawsze jednak ze spokojnym, napawającym otuchą obliczem.<br> Zachwycaliśmy się brązowymi gongami i dzwonami nie istniejących już świątyń, patrzyliśmy na urzekającą w swej doskonałości kaligrafię, której chyba już dzisiaj nikt prawie nie potrafi