Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
przejścia między miastem a Zatorzem i zniknął. Zapewne, jak to miał w zwyczaju, zanurzył się w echośpiewne wiadukty, w ciasne przesmyki ulic i wybrukowane kapslami podwórka.
* * *
Nie minął wcale dzień, tydzień ani miesiąc. Jeszcze tego samego popołudnia Zygmunt wypłynął na powierzchnię zdarzeń. Wyszedł z miejskiego lasu przy Radiu Olsztyn i ukłonił się znajomemu z czasów studiów, niesłychanie ambitnemu redaktorowi Kwieciowi. Redaktor właśnie skończył dyżur i wsiadał do niebieskiego forda. Na pytanie, czy przypadkiem nie podwieźć, Zygmunt odpowiedział stanowczo, acz uprzejmie, że nie. Minąwszy staw z parką nieruchomych łabędzi, które bezskutecznie próbowała podkarmić zasuszona babuleńka, skręcił w Wojska Polskiego. Prawie w tym samym
przejścia między miastem a Zatorzem i zniknął. Zapewne, jak to miał w zwyczaju, zanurzył się w echośpiewne wiadukty, w ciasne przesmyki ulic i wybrukowane kapslami podwórka.<br>* * *<br>Nie minął wcale dzień, tydzień ani miesiąc. Jeszcze tego samego popołudnia Zygmunt wypłynął na powierzchnię zdarzeń. Wyszedł z miejskiego lasu przy Radiu Olsztyn i ukłonił się znajomemu z czasów studiów, niesłychanie ambitnemu redaktorowi Kwieciowi. Redaktor właśnie skończył dyżur i wsiadał do niebieskiego forda. Na pytanie, czy przypadkiem nie podwieźć, Zygmunt odpowiedział stanowczo, acz uprzejmie, że nie. Minąwszy staw z parką nieruchomych łabędzi, które bezskutecznie próbowała podkarmić zasuszona babuleńka, skręcił w Wojska Polskiego. Prawie w tym samym
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego