mogłam lękać. Mój koń kochany znał dobrze, poznawał o kilkadziesiąt kroków - ale dawną swoją panią, wesołą, śmiejącą, pewną siebie, która przynosiła mu garściami cukier, a wskoczywszy na siodło myślała, że połowa świata co najmniej do niej należy. Jakżeby mógł domyśleć się tej samej pani w zalęknionej kobiecinie, przesuwającej się drogą ukradkiem, okutanej w proste chustki, która idąc drogą, rozglądała się bacznie, czy znajomego chłopa nie widać w pobliżu?...<br>Głos mój byłby poznał zawsze, ale chyba serce byłoby mi pękło, gdybym się do niego była odezwała...<br>Kiedyś wracając do domu, zobaczyłam konwój żołnierzy, otaczający kilka chłopskich sań. Żołnierze krzyczeli i wymyślali, okładając