i zachwalał własne dzieło, które powinno bronić się samo... Gombrowicz robił to jednak całe życie, zwłaszcza w Dzienniku, którego ta Przedmowa jest jakby zapowiedzią. Uważał, że nie ma żadnego powodu, aby gra autora z czytelnikiem toczyła się tylko przy lekturze dzieła: właśnie tą lekturą chce Gombrowicz sterować. Chce zjednać, ba, ukształtować sobie czytelnika. Jakże mogłoby być inaczej, skoro wszystkie wartości (także literackie) rodzą się w wyniku psychomachii: spotkania i swoistej walki jednostek.<br>Jak ta psychomachia chytrze pomyślana! Punktem wyjścia jest spostrzeżenie oczywiste, ba, trywialne: tym samym Gombrowicz zniża się do czytelnika (wywyższając siebie), ale daje mu też do zrozumienia, że nie mówi