urzędniczka zaczęła się serio zastanawiać, czy nie wezwać wszechmocnej, wszechwiedzącej Police, aby oni się pomartwili, co z tym fantem zrobić. Wszak do tego nie doszło. Tylko nie wiem, co zaważyło. Czy dodzwoniła się wreszcie do kogoś, kto mógł zidentyfikować jej "podrzutka" i potwierdzić jego tożsamość, czy też może ja sama umordowana tym wszystkim wyciągnęłam zza pazuchy te tak ważne świstki. W każdym razie Pani odetchnęła i natychmiast rozpostarła skrzydełka swojej urzędniczej, przesympatycznej, gorliwej powinności. <br>Z wigorem otwierała podwoje szuflad, wyciągając z nich jakieś karteluszki i druczki. Świeżo zaostrzonym ołówkiem, stawiając w odpowiednich rubrykach bądź to krzyżyki, bądź kreski, z uśmiechem na