Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Dziennik Polski
Nr: 8/7
Miejsce wydania: Kraków
Rok: 1998
z towarem aż pod ruską granicę, auto się zepsuło i z konieczności utknął w tej marnej wiosze, w której kabina jego ciężarówki stała wyżej niż wszystkie kominy. Zadzwonił do firmy od sołtysa, serwisowcy byli już na jakiejś awarii, więc musiał zaczekać do rana.
Spać zamierzał w kabinie, ale potrzebował się umyć, więc zaszedł do najbliższej chałupy. Do Marczaków, jak się okazało.
- Od pierwszej chwili mi się nie podobał - wspomina Marczakowa. - Ledwo wszedł na podwórko i Kwiatek na niego szczeknął, ten się odwrócił i psa kopnął, aż kundelek jak piłka wpadł do budy. Nic nie powiedziałam, bo gość w dom, Bóg w
z towarem aż pod ruską granicę, auto się zepsuło i z konieczności utknął w tej marnej wiosze, w której kabina jego ciężarówki stała wyżej niż wszystkie kominy. Zadzwonił do firmy od sołtysa, serwisowcy byli już na jakiejś awarii, więc musiał zaczekać do rana.<br>Spać zamierzał w kabinie, ale potrzebował się umyć, więc zaszedł do najbliższej chałupy. Do Marczaków, jak się okazało.<br>&lt;q&gt;- Od pierwszej chwili mi się nie podobał&lt;/&gt; - wspomina Marczakowa. &lt;q&gt;- Ledwo wszedł na podwórko i Kwiatek na niego szczeknął, ten się odwrócił i psa kopnął, aż kundelek jak piłka wpadł do budy. Nic nie powiedziałam, bo gość w dom, Bóg w
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego