z towarem aż pod ruską granicę, auto się zepsuło i z konieczności utknął w tej marnej wiosze, w której kabina jego ciężarówki stała wyżej niż wszystkie kominy. Zadzwonił do firmy od sołtysa, serwisowcy byli już na jakiejś awarii, więc musiał zaczekać do rana.<br>Spać zamierzał w kabinie, ale potrzebował się umyć, więc zaszedł do najbliższej chałupy. Do Marczaków, jak się okazało.<br><q>- Od pierwszej chwili mi się nie podobał</> - wspomina Marczakowa. <q>- Ledwo wszedł na podwórko i Kwiatek na niego szczeknął, ten się odwrócił i psa kopnął, aż kundelek jak piłka wpadł do budy. Nic nie powiedziałam, bo gość w dom, Bóg w