mene sylno, Soniu, kochaj mene duże sylno,<br>i tą dziewczęcą miłością, dojrzałą i żarliwą, tchnie jej oddech, i odkrywam ją w tym jednym jedynym słowie:<br>- Andrijku...<br>i zeskakuję z hamaka, przemierzam rozległe pomieszczenie, chyba luk, stanowiące naszą wspólną sypialnię, i wybiegam na pokład, i staję przy relingu, i wpatrzony w umykające wstecz fale, lekko tylko spienione, biegnę w przeszłość, i wyobrażam sobie, i widzę przed sobą zaśnieżone leśne pustkowia wokół Panina, ślady sań wdzierających się w stężałą od mrozu biel, rżenie koni, tej komandirowskiej dwojki, biegnącej żwawo w puchową głąb dalekiego duktu, a więc nie trzeba nimi powozić, a na baranich