rysunkiem. <br>- Zaraz, signor Francesco, zaraz, już mi coś świta. Zaś ten blady uważa, że jest na odwrót. Znaczy to, że Słońce sobie stoi, a Ziemia biega! - wykrzyknął uradowany ze swojej domyślności chłopiec. <br>Odwrócił się, aby w twarzy rozmówcy znaleźć potwierdzenie rozumowania, ale... Francesca już nie było. Służący profesora Nowary pośpiesznie umykał uliczką, nad Giovannim zaś schylała się czerwona, okrągła twarz proboszcza z pobliskiego kościoła, księdza Lodovico. Małe, czarne oczka przenikliwie wpatrywały się w chłopca. <br>- Coś powiedział, duszyczko? - zapytał dobrotliwie ksiądz ujmując pulchną dłonią chłopca pod brodę. <br>- Powiedziałem - burknął niechętnie Giovanni. <br>- Że Słońce stoi, a Ziemia biega? - ciągnął słodkim głosem proboszcz. - I