empirią, z bieżącymi wydarzeniami, z ówczesnymi socjolektami...</><br><hi>RZ</hi>: <who1>Przepraszam, pani Ewo, Co to jest socjolekt?</><br><hi>ESz</hi>: <who3>Pan sobie ze mnie żartuje...</><br><hi>RZ</hi>: <who1>Nie, naprawdę nie wiem, a gdy czegoś nie wiem, to pytam.</><br><hi>KSz</hi>: <page nr=47> <who2>Socjolekt, to język grupowy - idiolekt, to język osobniczy.</><br><hi>RZ</hi>: <who1>Dziękuję.</><br><hi>KSz</hi>: <who2>Nie wiem, czy jest to unikalna właściwość wywodu Berenta, czy całej publicystyki tamtego okresu. Berent łatwo przechodzi z płaszczyzny problematyki historyczno-kulturowej na płaszczyznę problematyki empirycznej, kiedy w ślad za nazewnictwem ukutym w toku wydarzeń rewolucyjnych odwołuje się do demaskatorskiego określenia "<orig>proletarjuchy</orig>" lub kiedy zalicza do jednego ideowego szeregu pokrewnych sobie ideowo, choć przecież nie społecznie