kasetę w magnetofonie. Stara, dobra Apteka zagrała, że Jezus Chrystus nie jest w modzie, że chyba diabeł jest na fali. No właśnie! Szatan, diabeł na fali, serfujący po falach solipsyzmu, bezpieczny, bo obśmiany we wszystkich naukowych dewiacjach. Bezkarny, bo lekceważony przez rozdęty intelekt krążący po orbicie próżności. Zygmunt coraz mocniej upewniał się w przekonaniu, że jest, istnieje - im większy pozór jego nieobecności, tym większa konkretność zła. Jak na zawołanie zadzwonił domofon.<br>- O wilku mowa! - wykrzyknął Zygmunt.<br>Bocian poczłapał do przedpokoju.<br>- No siedzimy... Z Zygim... Teraz?... Stary, do roboty mam na rano. Na pewno?... No dobra, ale Zygi ma już chyba dosyć...<br>- Co