zdaniem, co najmniej niezrozumiale.<br>Koszmar służbowy dobiegł wreszcie końca i za zaopatrzonym w projekt inwestorem zamknęły się drzwi. Po porannym uczuciu szczęścia nie zostało ani śladu. Blady, zmaltretowany, całkowicie wyczerpany Lesio wyszedł na urzędowy balkon i powoli zaczął przychodzić do siebie. Przekonanie, że przyczyną wszystkich niepowodzeń i idiotycznych trudności, tą upiorną kłodą, o którą się ciągle potykał, tą kulą u nogi, jest pani Matylda wraz ze swoją przeklętą książką spóźnień, ugruntowało się w nim ostatecznie. Okropne przeżycia dzisiejszego dnia udowodniły niezbicie, że tylko likwidacja tego pilnującego go potwora w postaci kobiety może uratować sytuację. Tylko to, nic innego! Nie ma innego