swojemu pobożnej mowie przygląda, świętym prawdom w oczy zaziera, słowa co najszanowniejsze wyłuskuje z poważnych rzeczeń, do swojego rozumienia je przykłada a przymierza, a penetruje, a docieką czujnie.<br><page nr=139> Tak ono bywało co niedzieli: spływa z kazalnicy mowa wezbrana, w doborze brzmień umiejętna, spływa w ciżbę chłopską gorliwie słuchającą: serca ugniata, urabia niewidzialnymi palcami, formuje jak surową glinę, przepala natchnionym oddechem, napełnia strachem i pokorą albo podziwem i nadzieją, albo durzącą tkliwością - - a on właśnie, Derkacz, na kościelnym progu u drzwi kruchty stojący, kaznodziejskim urokom się uchyla, mowę natchnioną i wezbraną podejrzliwie w sobie waży, to i owo w myślach z nagła