Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
spędzili lato. Gdzieś pod Kijowem... Zinoczka chce, żebym zamieszkała z nimi... Pewno i mama przyjedzie, wyrwie się trochę z Wielkich Łuk... Wybieram się jutro do Bojarki. To bardzo przyjemne letnisko... Eleonoro Karłowna, niech pani pojedzie ze mną... Wynajmiemy dwa domki obok siebie... Tak! Tak! Postanowione! Prawda? Jestem przekonana, że spędzimy urocze wakacje!

37. TIETIER-WIETIER

Siedziałem w pierwszej ławce obok Aleksandrowa. Był to schludny. ładny chłopiec o kształtnej głowie i wesołych oczach. Polubiliśmy się szybko i razem spacerowaliśmy po dziedzińcu w czasie pauz. Wkrótce przyłączył się do nas Szymborski, który siedział również w pierwszej ławce, w sąsiednim szeregu. Miał szerokie czoło
spędzili lato. Gdzieś pod Kijowem... Zinoczka chce, żebym zamieszkała z nimi... Pewno i mama przyjedzie, wyrwie się trochę z Wielkich Łuk... Wybieram się jutro do Bojarki. To bardzo przyjemne letnisko... Eleonoro Karłowna, niech pani pojedzie ze mną... Wynajmiemy dwa domki obok siebie... Tak! Tak! Postanowione! Prawda? Jestem przekonana, że spędzimy urocze wakacje!<br><br>&lt;tit&gt; 37. TIETIER-WIETIER&lt;/&gt;<br><br>Siedziałem w pierwszej ławce obok Aleksandrowa. Był to schludny. ładny chłopiec o kształtnej głowie i wesołych oczach. Polubiliśmy się szybko i razem spacerowaliśmy po dziedzińcu w czasie pauz. Wkrótce przyłączył się do nas Szymborski, który siedział również w pierwszej ławce, w sąsiednim szeregu. Miał szerokie czoło
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego