w rozmowie, a na jednego omal nie wpadłem, gdy wynurzył się, zaczytany w książce z bocznego korytarza. Spojrzał na mnie mało przytomnie, poświęcając tyle uwagi co domowemu psu. Odetchnąłem.<br>Strażnik Słów przy bramie nie robił mi żadnych trudności, choć zdziwił się, że już wychodzę. Pozdrowiłem go skinieniem głowy i krzywym uśmiechem - szczęki miałem tak zaciśnięte, że aż bolały. Przeszedłem parę kroków znajomym traktem pod murem Iskier, po czym puściłem się kłusem w stronę przystani, skąd właśnie odbijała długa barka.<br>W ten sposób Kamyk, syn Stokrotki z ojca Chmury, z domu Płowego, stał się Nikim Znikąd. Schowany między pakami na pokładzie, ruszyłem