Toć to dla nas byłby wstyd, gdybyśmy go teraz zostawili. Trochę jednak pamiętamy!" I zmówiliśmy się, fornale u siebie, rzekuccy u siebie, kto ile mógł - mąkę dał, a Szymańska piekła, żeby wypadło akuratnie, bochen w bochen. No i jak ci teraz podać? Dojazdu, widzę, do was nie ma!<br>- Będzie dojazd - uspokoił go Szczęsny i zawołał Ignaca. - Prowadź na rynek, gdzie furmanki stoją pod naszym murem !<br>Żebro udał się za Ignacem do wozu zostawionego w podwórzu z wjazdem od Stodólnej, skąd mieli ruszyć na rynek, a Szczęsny poszedł do bramy stolarni, za którą rozciągał się spory placyk, porosły szczeciniastą i spaloną trawką